środa, 14 stycznia 2015

Kreuj własne zdanie..


  Zapewne wszyscy, którzy to czytają przeżyli kiedyś poważną rozmowę. Brali udział w poważnej dyskusji, albo mieli jakiś konflikt, który chcieli szybko załagodzić. I właśnie po to tutaj jesteśmy. Ja jestem tutaj po to, żeby uświadomić Ci, że musisz kreować własne zdanie, Ty jesteś tutaj po to, by się do tego przekonać. Jednak musisz pamiętać: wszystko co wiąże się z naszą odwagą, wiedzą czy chęciami ma plusy i minusy.

  Jak kreować i mieć własne zdanie?

  Jak ja to robię? Czytam, rozmawiam i słucham. Musisz mieć szerokie pojęcie o sprawach, w których chcesz się wypowiadać. Czytaj wiele w internecie np. gazety, czytaj książki mądrych krytyków, profesorów itp. Zależy od dziedziny w jaką się angażujesz.
  Rozmawiaj. Rozmawiając i tocząc dyskusję, zazwyczaj przekonujesz kogoś do własnego zdania. I o to właśnie chodzi. Jednak nie o to w dyskusji chodzi, by za wszelką cenę przekonać do własnej racji. Waż uważnie słowa, mów to co wiesz na pewno. Patrz rozmówcy w oczy, to budzi większe zaufanie. 
  Słuchaj. Dlatego napisałem, że nie przekonywać za wszelką cenę, bo może to nasz partner do rozmowy ma rację. Słuchajmy się wzajemnie, każdego jego zdania, by wyciągnąć odpowiednie wnioski. Dyskusja to  nie kłótnia i nie ma się czym przejmować, jeżeli nie mamy racji, to jej nie mamy. Nie znaczy to, że nasze zdanie jest złe. Znaczy to, że nasza wiedza jest może zbyt mała albo niedokładna. Nauczymy się czegoś i spokojnie wykorzystamy to następnym razem. 
   Wszystkie te czynniki składają się na osobę stanowczą, mającą własne zdanie ale szanującą innych. Jeżeli mamy własne racje i nie szanujemy poglądów innych, wtedy nikt nie szanuje nas i żadnych korzyści z tego nie mamy..

Jakie nam to przyniesie korzyści?

  •  Wyrabiamy swoją pewność siebie!
  •  Jesteśmy doceniani wśród towarzystwa
  •  Czego jak czego - ale twojej wiedzy i racji nikt nam nie odbierze :)
  •  Łatwiej nawiązujemy kontakty - w końcu mamy o czym gadać
  •  Nasz pogląd na świat jest zdrowszy, w przeciwieństwie do tych ciągle narzekających, a nic nie wiedzących
  •  Pobudza to naszą wyobraźnię.
Jakie wady?
  •  Wielu nas nie zrozumie - Ci co sami nic nie wiedzą, warczą tylko na innych
  • Zyskamy więcej wrogów niż przyjaciół - dla niektórych powinniśmy być przeciętni, bo oni tacy są
  • Nastawiamy się na ostrą krytykę naszych poglądów - człowiek nigdy nie był tolerancyjny.
 
 
   Więc.. co najważniejsze - nie bójmy się mieć własnego zdania. Ci co będą wam mówili - jesteś głupi, nienormalny, powinieneś się leczyć.. to ci, którzy właśnie nie mają argumentów, nie potrafią dyskutować. Wtedy możesz zobaczyć, jak bardzo jesteś inny niż oni. Oczywiście pozytywnie.
 
    I na koniec moje trzy słowa - CZYTAJ, SŁUCHAJ, ROZMAWIAJ.
 
 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Mała zapowiedź - od dłuższego czasu się do tego przymierzałem.. Ten post był mała motywacją dla was i dla mnie osobiście.
Od następnego tygodnia na blogu będą ujawniać się wpisy dotyczące polityki (moje opinie i komentarze), historycznych faktów - moich krótkich refleksji na temat różnych spraw Polski i świata w przeszłości i recenzji książek, które na pewno dotyczą Polski, polityki i etyki :)
 
A od marca/kwietnia ruszam z kanałem na YouTube, o podobnej tematyce, tak więc - CZAS SIĘ ROZWIJAĆ!
 
 

środa, 5 listopada 2014

Czy Straż Miejska jest potrzebna?


   Cześć. Właśnie to pytanie co w tytule chciałem wam zadać. Przy okazji przedyskutować moją i waszą opinię na ten temat. Może to być sprawa delikatna, ale parę tygodni temu było o tym głośno.

     Widzicie to zdjęcie, na samym początku postu? Moje miasto, przy prokuraturze(?). Oczywiście obok znak zatrzymywania się. No ale cóż, pomyślałem, że obok żabka i promocja była na piwo. Ale mniejsza. Pamiętacie akcję strażników miejskich ze Szczecinka? Z Poznania? Kurde, tyle tych miast było...
       Oczerniamy tak Straż Miejską a może zastanówmy się po co została powołana i jakie ma prawa oraz obowiązki. BĄDŹCIE ŚWIADOMI!
 
1. ochrona spokoju i porządku w miejscach publicznych;

2. czuwanie nad porządkiem i kontrola ruchu drogowego w zakresie określonym w przepisach o ruchu drogowym;

3. współdziałanie z właściwymi podmiotami w zakresie ratowania życia i zdrowia obywateli, pomocy w usuwaniu awarii technicznych i skutków klęsk żywiołowych oraz  innych miejscowych zagrożeń;

4. zabezpieczenie miejsca przestępstwa , katastrofy lub innego podobnego  zdarzenia  albo miejsc zagrożonych takim zdarzeniem  przed dostępem osób postronnych lub zniszczeniem śladów i dowodów; do momentu przybycia właściwych służb, a także ustalenie, w miarę możliwości, świadków zdarzenia;

5. ochrona obiektów komunalnych i urządzeń użyteczności publicznej;

6. współdziałanie z organizatorami i innymi służbami w ochronie porządku podczas zgromadzeń i imprez publicznych;

7. doprowadzenie osób nietrzeźwych lub przekazywanie Policji do Policyjnej Izby Zatrzymań, jeżeli osoby te zachowaniem swoim dają powód do zgorszenia w miejscach publicznych, znajdują się w okolicznościach zagrażających życiu lub zdrowiu albo zagrażają życiu i zdrowiu innych osób;

8. informowanie społeczności lokalnej o stanie i rodzajach zagrożeń, a także inicjowanie i uczestnictwo w działaniach mających na celu zapobieganie popełnianiu przestępstw i wykroczeń oraz zjawiskom kryminogennym i współdziałanie w tym zakresie z organami państwowymi;

9. konwojowanie dokumentów, przedmiotów wartościowych lub wartości pieniężnych dla potrzeb gminy.

   Teraz może mniej urzędowo. Dojdziemy tym do sedna, czyli DO CZEGO MAJĄ PRAWO?

  •  udzielania pouczeń
  • legitymowania(kiedy - nie określono)
  • ujęcia osób, które zagrażają społeczeństwu i odprowadzenie natychmiast do placówki policyjnej
  •  wystawiania popularnych mandatów(za co - określono w kodeksie karnym)
  •  odholowanie pojazdu,
  • kontroli porządku publicznego
  • wydawania poleceń
   I w sumie. Czemu ich nie przestrzegają? Ano w większości przypadków jednak przestrzegają (nie mówię o powyższym zdjęciu) ale nadużywają. Tylko nie jest to określone w ustawie, kiedy nadużycie występuje. I teraz, można już formować linię obrony.

    Po co Straż Miejska? Jest to organ ściśle współpracujący z Policją, pomagający jej przede wszystkim. Ich zadaniem jest przejęcie od "niebieskich" pewnych zadań. 
 
   I teraz... Jak my to widzimy? Większość ich nie lubi, bo wystawiają mandaty. To kurde przestrzegaj przepisów, proste. Wypełniają swoją pracę. Niektórzy chuligani  natomiast mówią, że oni używają przemocy wobec bezbronnych ludzi. A sami robią to nagminnie i w stopniu większym.
 
   Na koniec, dla wystawienia w końcu mojej opinii. Straż Miejska nie jest potrzebna. Są to w większości ludzie, którym nie udało się w Policji, są sfrustrowani i potrzebują się wyżyć w jakiejś pracy. Jest to strata pieniędzy - mniej przez nich przeznaczymy na szkolenia i rozwój Policji, która wystarczy. Coraz większa ich samowola i powiększanie praw, wiąże się z tym, że niektórzy z nich czują się nieco zbyt ważni i chcą chyba zobaczyć jak to było za czasów PRL-u (przypomnieć również). Likwidujmy i tyle :) 
 
Podobało się? Śledź mój Fanpage, by wiedzieć o nowych postach! ----> Nobilitis na Facebooku!

poniedziałek, 3 listopada 2014

Sen to kuzyn śmierci!


   Siema wszystkim! Musze wam o czymś powiedzieć. To jest fascynujące. Wy może już to wiecie, ale ja to odkryłem! SEN TO KUZYN ŚMIERCI. SERIO! Wiedzcie to! Śpiąc, jesteś wyłączony, nic nie robisz! Codziennie masz 86400 sekund! I co? Śpisz około 6h nowej doby? Chcesz sukcesu? Poświęć dziś dla jutra! A teraz przeczytaj tą krótką historię, którą niedawno przeczytałem i trochę ją streściłem i pozmieniałem dla siebie..

   20:00, niedziela. Akurat kończy się kolejny tydzień. Siedzisz kolejnego nudnego wieczora i nie wiesz co ze sobą zrobić. Znowu oglądasz filmy motywacyjne: "You can, you will, you must" i tak w kółko. Myślisz, że musisz coś w końcu ze sobą zrobisz. Ale wiesz, codziennie tak myślisz. "Każdy dzień jest nowym dniem. Ale zacznij teraz! Pokaż, że jesteś inny. Niż pięć minut temu." Motywacja? I tak to tylko start. Znowu nastawiasz budzik na szóstą rano, mimo, że możesz wstać to pół godziny później.. Zasypiasz późnym wieczorem..

  Szósta. Wszystkie twoje mięśnie wysyłają sygnały do mózgu, że śpią, nie są w stanie zareagować i pozwalają na wciśnięcie drzemki w telefonie. Rzecz w tym, że TY nie spytasz ich o pozwolenie. Wiesz czemu? Słuchasz nadal tego samego głosu, który kazał Ci nastawić ten pieprzony budzik wczoraj na tą cholerną szóstą. Stawiasz stopy na podłodze i myślisz: za drzwiami leży stos problemów, więc spieprzać, bo mamy robotę do zrobienia. 

   Tak... Możliwe, że nie uda Ci się za pierwszym razem. Ale rzecz w tym, by próbować codziennie. Kop w głąb siebie i myśl jak chcesz odnieść sukces. Wynieś cel ponad sen! To kuzyn śmierci, który nas zniewala. Rzecz nie w tym, by ponosić porażki z tymże wrogiem ale by wyciągnąć wnioski. Jakie? To twoja droga, nie moja. Ja tylko dzisiaj naprowadzam.

     "Nie jesteś nieśmiertelny, życie to jest twój priorytet!"

Podobało się? Śledź mój Fanpage, by wiedzieć o nowych postach! ----> Nobilitis na Facebooku!

 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nienawiść to gówno, które się poszerza!

  Pytacie pewnie coraz częściej co to nienawiść? Coraz częściej także ją widzicie, spotykacie, doznajecie albo sami tworzycie. Co to jest? "Jest to swoistego rodzaju obłuda, ponieważ usiłuje się wypierać nienawiść do podświadomości i nazywa się ją gniewem, wściekłością, niechęcią itp. Jednak każde wyparte uczucie musi znaleźć sobie jakieś ujście." - czytamy na stronie polki.pl. Dla mnie? Dosłowna niechęć do kogoś, czegoś i niepohamowana chęć zniszczenia kogoś/czegoś. 
  Już rano, gdy włączam komputer i wchodzę na Facebook-a, YouTube, widzę masę nienawiści. Padają najgorsze z możliwych haseł, dziennie znajduje kilka nowych, jedno bardziej twórcze od drugiego. To jakiś wyścig? Kto komu bardziej pociśnie? Jeśli idąc moim tropem, nienawiść to chęć zniszczenia kogoś lub czegoś, to podam przykład: słuchanie muzyki. Często wykonawcy mają między sobą spory i kłócą się, uważają często, że drugi nie powinien znaleźć się w ogóle na scenie. Słuchacze w takich sytuacjach decydują kto ma rację. Ale czasami aż za bardzo. Gdy ktoś wyrazi inne zdanie niż większość = może już nie wracać na tę stronę. Zostanie zmieszany z błotem, za to, że ma prawo do wolności osobistej. Jego gust, nie mieszajcie się. Jasne, często uważam inaczej, ale wiem, że ktoś wyrośnie, zmądrzeje itd.. Wierzę, że jutro będzie z nim lepiej. I tyle. Nie czepiam się go bardziej, bo to nie ma sensu.

Nienawiść niszczy także nas!

  Ludziska! Popatrzcie na tą bardzo ważną rzecz. Ktoś Ci w czymś podpadł, raz, drugi, trzeci. Agresja do tej osoby rośnie, wkurzasz się. Nie kontrolujesz tego co się z Tobą dzieje. Mówisz tej osobie co myślisz. Zwyzywasz ją. Ale to nic nie da. Jeśli nie powiesz jej tego dosadnie, ale jak to na normalnego człowieka przystało, nic nie zmienisz. Jest coś takiego co nazywam "nienawiścią kontrolowaną". Mówię komuś co mi nie leży. Coraz częściej. I także robię to w sposób ten zły, niegodny naśladowania. Jednak uczę się. Kontroluję, to co robię i myślę zanim coś powiem. Wtedy czasami wytaczam pole do dyskusji, można porozmawiać. To, że ktoś mnie zniechęca, nie znaczy, że nie mogę go w tym uświadomić i wyjść z twarzą z tej sprawy. Wygrać dyskusję, uznanie w oczach innych i przybrać inny obrót spraw. Pamiętaj! To niszczy także Ciebie. Ale ta nienawiść nie rodzi się bez powodu. Przywołaj argumenty i gdy będzie trzeba wykorzystaj po prostu. 

Nauczmy się kultury w nienawiści!

  Kultury. To dalszy ciąg tego wszystkiego. Zróbmy coś z tym! Nienawiść to negatywne emocje, w życiu tego nie unikniemy, ale żyć z tym to zwycięstwo. Nie lubię np. rządzących, ale argumentuję to. Często ktoś mnie zdenerwuje do granic możliwości, nawet najbliżsi, po wielkiej kłótni, ale wychodzę z założenia, że relaks to ujście tej zgubnej rzeki. Siadam, piszę, słucham muzyki. Robię coś co pozwala mi uciec. Przemyślę sprawę i czasami dochodzę do wniosku, że to nie było potrzebne. Widzę, że kogoś mogłem zranić, zmieniam to. Słowo przepraszam czasami nie wystarczy i trzeba wiele czasu by coś naprawić. Wierzcie mi. Jeśli raz powiesz coś w złości, potem może być ciężko coś z tym zrobić. Dlatego nauczmy się kultury w nienawiści. Sprzeczne sprawy, ale możliwe do połączenia.

Tego nie wyplenisz!

   Macie wszyscy rację. Nienawiści nie powstrzymamy na świecie. Bynajmniej dlatego, gdyż nie odpowiadamy za innych ludzi. To dlaczego piszę post? Może zmienię postawę kogoś. Z dnia na dzień widzę jednak pogłębiający się ból, cierpienie i właśnie nienawiść. Coś, co porusza dwie strony. Jest jak wirus, odwzajemnia wszystko dwa razy mocniej. Jest jedna recepta. Jeszcze nieskuteczna, ale ważna: zacznijmy od siebie! Czasami nie wytrzymasz i to zrozumiałe, ale pamiętaj. Nie zawsze warto. 

  Na koniec chciałem wstawić mały screen, który prezentuje jakość internetu, przynajmniej polskiego. To przychodzi potem do realnego życia i robi to samo.. Ogarnijcie się ludzie! Taki przekaz. Nie możesz nienawidzić, bo ktoś jest inny niż TY. Nigdy.






wtorek, 12 sierpnia 2014

Granica między snem, a rzeczywistością

  To nie jest opowiadanie. To coś więcej. Bardziej realnego. Dla mnie też smutnego. Chociaż, jak kto odbiera. Czemu przy tym płaczę, to nie wiem, ale jest to warte opisania. Dla mocy słów, które same mi płyną. Dzisiejszej nocy miałem sen. Aż zbyt rzeczywisty. Cały dzień myślałem o tym, jak to opisać. Myślę, że najlepiej po prostu, normalnie. 
  Spotkaliśmy się na Tkackiej, w moim mieście, niedaleko mojego byłego gimnazjum. Jakby to miejsce było jakieś szczególne. Podszedłem pełen radości, na czerwonym świetle. Mocny uścisk rozpędził moje wszystkie troski, dawno się tak nie cieszyłem. Sam chyba już nie potrafię. Jednak widok tak dawno nie widzianej, najbliższej mi przyjaciółki, przywrócił w końcu spokój ducha. Wiedziałem przecież, że nie żyje, ale gdy spytałem usłyszałem tylko 'kocham cię'. Wiecie, takie braterskie, warte więcej niż takie zwykłe, które wypowiadają sobie monotonnie już, próżne pary. Więc zrozumiałem. To kłamstwo. Nagle zacząłem to traktować jako nietaktowny żart z jej strony, ot co. Uwierzyłem w jej bycie. Tu i teraz, ze mną. Bez łez, smutku i ciągłej dezorientacji. Miała na ustach silnie czerwoną szminkę, prawie brunatną. Skądś mi się ten widok przypominał, jeśli taki kiedyś zaistniał. Ubrana w dżinsową kurtkę, błękitną bluzkę z lekkiego materiału i zwykłe dżinsy, w parze z Conversami. I te jej włosy. Kolor orzecha laskowego z grzywką na bok i włosami rozpuszczonymi. Rozmawialiśmy. Nie pamiętam o czym i gdzie. Potem czułem tylko piękno. Apogeum zrozumienia i maksimum szczęścia. Wiecie jak się zrywa nić? I w tym momencie ktoś zerwał moją. Nić Ariadny. 
  Budzę się. Rozczarowany. Tak jak wszystkiego nie czułem tak dawno, to rozczarowania też nie. Pierwsze trzydzieści sekund, gdy nie doszedłem jeszcze do siebie, planowałem dzisiejsze spotkanie z nią. Potem było coraz gorzej. Kolejna trzeźwa ocena sytuacji, której treść nasuwała się sama. Spotkania nie będzie. Codzienna wściekłość wróciła. Ujawnił się znowu, kumulujący się gniew, pobudzony jak wulkan przed wybuchem. Samokontrola wyczerpuje mnie coraz bardziej. Pieprzyć rozmowy, psychologów. Są rzeczy, które trzeba rozwiązać samemu. Ale są też rzeczy, którzych rozwiązać się po prostu nie da. Tym jest mój stan. Codziennie uczę się go opanować, to podobne do tresury psa. Z tym się mierzę. Jednak, jak przy HIV-ie, biorę leki. RAP, liberalne myślenie. I książki. Moje krótkotrwałe narkotyki. Jednak muszę z nimi żyć. Jestem jak alkoholik na kacu, któremu ulgę przynosi czysta. Śmieszne, nie? Cały dzień o tym myślałem. I myślę, że ten sen nie był przypadkiem. Był czymś więcej. Czymś, z czym muszę się podzielić, dlatego piszę. 
  Jest wieczór, 21:30. Za parę dni to przeczytacie. Dlatego przekazuje wam to wszystko co głowa przetrawiła przez ostatnie 24h. Tak jakbym chciał, by świat bez tej wiedzy się nie zgubił. Teoretyczna strona życia opiera się na wiedzy o śmierci. Uważamy, że śmierć to naturalne. Jednak boję się jej. Kurwa mać, mnie boli niemiłosiernie. Wiecie, co jest najgorsze po śmiertelnej utracie przyjaciela? To, że przez kolejne tysiące dni, musisz już żyć bez niego. Bez ani jednego spotkania. A najgorsza ta niepewność, czy po mojej śmierci się spotkamy. A ten Bóg, w którego tak wszyscy wierzą, jeśli istnieje, nie pomaga. I jak ja mam ufać? Ufać religii? "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli." Chamstwo. On przynajmniej wie, że kiedyś zwycięży, ale mi każe żyć w niepewności, czy ujrzę najbliższych? Pieprzę taki układ. Ja mam odpowiadać za czyiś grzech, wraz z innymi przez wieki? Dziękuję, pocierpię już bez tej świadomości. Wierzę w siebie. Wierzę w tą niepewność, wierzę w moje szczere chęci i to, że zdarzy się cud, spotkamy się tam naprawdę.
  Na koniec dodam jedno. Ludzkie życie, coraz bardziej odkrywane, staje się też coraz bardziej kruche. Jednak, póki żyjemy jesteśmy silni. Przestańcie myśleć płytko, spełniajcie swoje marzenia, czas płynie szybciej, ale lepiej się utrwala. I wzmacnia nas. Tak, by umierając w tej wierze i niepewności, wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko i wykorzystaliśmy w pełni ten czas. Niepewność i śmierć, wzmacnia się, jak odkrycie życia, jednak to synonim nadziei, z którą zamykam ten zeszyt i idę w błogi sen, może znowu tam wrócę. Może bardziej namacalnie. Może bardziej realnie. Objawienie? Chociaż tyle. 

"Jak pierwszy pogrzeb świadomość otwiera nam drogi, chcemy żyć dobrze, nikt nie miał w planach odchodzić"
 

sobota, 2 sierpnia 2014

Powstanie Warszawskie zaczęło dzielić.

  Zapewne już w tytule można domyślić się tematu dyskusji. Wieczorem, po obchodach miał miejsce program telewizyjny pt. "Tak czy Nie". Gośćmi byli Krzystof Bosak (RN) i Piotr Szumlewicz (Lewica24.pl). Od razu wiemy, że to dwa różne poglądy. Całe spotkanie, dyskusja, sprowadziła się do ofensywy lewaka(tak będę nazywał pana Piotra) na Powstańców, elity AK i rządu londyńskiego. Pan Bosak umiejętnie odbijał argumenty, nie pozwolił się ściągnąć na drogę polityczną, lecz chciał rozmawiać o samym upamiętnieniu. Jak wiemy, w internecie to widać najbardziej coraz mocniej przeciwnicy Powstania sprzed 70 lat, akcentują swoje zdanie. Uważają, że nikt nie chciał brać udziału w Powstaniu, 5% ludności Warszawy wzięło w nim udział, a zginęło 30% (200 tys.). Zrujnowanie miasta w 80% było ich winą. Uważają, że unieśli się niepotrzebnie honorem, nie czekając na Armię Czerwoną. Z drugiej jednak strony, zwolennicy zrywu, przypominają, że Ci ludzie mieli swoją dumę, wiedzieli, że i tak mogą umrzeć, w walce upatrywali nadzieję, przekazywali wiarę i heroiczną chęć wolności. Jednak co ja sądzę o największym zrywie patriotycznym w dziejach świata i historii Polski? 
  Mam poglądy narodowe. Najpierw chciałbym naświetlić sytuację Warszawy w tamtych czasach. Kilka dni przed Powstaniem, które było planowane razem z operacją "Burza" już od 1939r. wiadome było, że Niemcy przegrywają. Cofający się Wehrmaht wydał 23 lipca oświadczenie o obronie Warszawy przeciwko Armii Czerwonej. W założeniach Generalnej Guberni było to, iż na roboty przy fortyfikacjach przy Wiśle, stawi się 100 tys. mężczyzn, Polaków. Tyle liczyła AK, i nawet nie pomyśleli, że mogliby się tam zjawić. Pojawiło się kilkadziesiąt osób. Było to pierwsze nie wykonanie masowego rozkazu w dziejach II wojny światowej, które zlecili Hitlerowcy. Karą miała być kara śmierci, dla ludności Warszawy. AK, uzyskała zgodę na rozpoczęcie Powstania. Rozeszły się meldunki o mobilizacji. Wszystkie ugrupowania, narodowe, prawicowe, lewicowe i liberalne zaczęły łączyć swoje konspiracje, aby walczyć razem jako Polacy. Jednak, doszły elitę AK przesłanki o tym, że armia sowiecka, przybiła szybciej niż się spodziewano. A w założeniu "Burzy" było przywitanie sowietów w roli gospodarza, jako Polska. Do tego, 31 lipca, doszedł tajny meldunek do gen. Bora-Komorowskiego o tym, że na 3 sierpnia, Niemcy szykują masowe łapanki, wywózki i egzekucje ludności Warszawy, przede wszystkim AK-owców. Stanęli na rozstaju dróg, w ślepej uliczce gdzie każda decyzja była tą złą. Zewsząd rozchodziły się głosy, że sowieci uwolnią Warszawę do 5 sierpnia, Niemcy wtedy nie wykonaliby wyroku a broniliby stolicy Polski. Argument mocny, bo wiadome było, że czeka ich wtedy okupacja ZSRR i to na tą drugą gehennę trzeba przyszykować zryw narodowy. Czasu było mało, a kontrargument, przewidywał, że jeśli AK poczeka, wtedy Niemcy zmuszeni do obrony ważnego punktu strategicznego, walczyliby do ostatniego żołnierza i bardzo prawdopodobnym wydawało się to, że stanie się to co z Mińskiem Mazowieckim - zniknie z powierzchni ziemi. Wtedy już, znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, byli pod ścianą, bo każda decyzja mogła okazać się tą błędną. Walczyć chciało wielu, a kolejnym problemem był brak amunicji. Dlatego tylko 35 tys. żołnierzy zaprzysiężonych ruszyło do walki, 1 sierpnia rano została wydana decyzja o rozpoczęciu Powstania. Kolejne 70 tys. służyło jako łącznicy, listonosze, sanitariusze, sanitariuszki, strażacy.. I teraz zapytacie.. Przecież mogli poczekać, sowieci, szybko by się z nimi uporali, bez takich strat w ludziach.. Po co?
  Już wam mówię. Wiecie co nieco o żołnierzach wyklętych? Głownie to AK-owcy, uciekający po wojnie przed Rosjanami. I wy myślicie, że miasto by nie poległo? Rosjanin miał rozkaz, nie patrzył. Zrównaliby Niemców i Warszawę z ziemią, dla uczczenia swojego sukcesu. Potem by przyszła kolej na AK, założę się, że egzekucje by były natychmiastowe, nim ktokolwiek zdążyłby pomyśleć o tym, by rozpocząć powstanie przeciwko ZSRR. To byli nasi wrogowie i proszę to zrozumieć. Zarzucali AK-owcom brak zaangażowania w walki. Uważali ich za zdrajców Polski. Pomoc dla nas była od nich pewna jak to, że kiedyś polecę na księżyc. Jednak elita AK, myślała, że zryw, to kwestia tygodnia, tak aby szybko ulokować tu rząd londyński i WP, które szło od południa, tak aby uniemożliwić Rosjanom, samotne wyzwalanie ziem polskich i późniejsza okupację. Jednak ten plan się nie powiódł, wróg był za silny. Przegrali. Tak przegrali, myślę, że każdy z nich przyjął tą porażkę. Ale dla mnie walczący jest zwycięzcą. Wiedzieli, że za konspirację, mogą umrzeć albo dzięki Rosjanom, albo w walce, przeciwko nazistom. Wybrali to drugie. Umierali z poczuciem wolności. Nie mieli nic do stracenia. Odbijając część Warszawy, mogli umrzeć godnie, w wolnym państwie, w walce dla ojczyzny. Wybrali tą honorową śmierć. Pan Szumlewicz, zarzucił to, że 5% warszawiaków, pogrążyło resztę. Zginęło 200 tys. osób, przez butę Bora-Komorowskiego i  Montera, przywódców Powstania. To także jest nieprawda. To, że to 650tys. ludzi, nie walczyło z bronią w ręku nic nie znaczy. Cywile wznosili barykady, gasili budynki. Wszystko to robili z własnej nieprzymuszonej woli. Świadkowie, cywile tamtych wydarzeń mówią, że czuli to jako obowiązek, jeśli nie mogli walczyć. Walczyła cała Warszawa, nie tylko żołnierze. Widać, że ten lewicowy pogląd, nie sprawdza się u redaktora, który rozmów z powstańcami, wywiadów, czy książek przeczytał 0. Jest to haniebne zachowanie człowieka, który próbuje wmówić Polakom, to, że oni nie byli bohaterami, nie należy upamiętnić ich honoru hucznie, a, że to Rosjanie byli wyzwoleńcami. Nie,  tak nie było. W szkole o tym nie uczą. "Nawet kiedy powstanie wygasało, cywile nie mówili do nas: Wyście nas zgubili!. Walczyli z nami" - Tadeusz Żenczykowski, szef propagandy Powstania Warszawskiego. I na koniec. Jeśli już stawiamy na szalę to czy ten zryw był tego warty, to powiem tak. Nawet jeśli zginęło tylu ludzi, a Warszawa została zniszczona to powinniśmy im wybaczyć. Ja nie tylko wybaczam, ale też dziękuję, za przykład dla przyszłych pokoleń, dla nas. Musimy doceniać wolność, życie i ich, bo chcieli tylko żyć tak jak my dzisiaj. A nie mogli. 
"Tacy ludzie jak my, pragnący żyć. Ciepłe sierpniowe popołudnie, siedemnasta minut pięć, swe żniwo bez litości zbiera śmierć. Tak po prostu"

czwartek, 31 lipca 2014

1 sierpnia 2014r. - dzień promocji?

  Zapewne już po tytule mogliście się domyślić, do czego będę zmierzał. Zbliża się rocznica najważniejszego powstania zbrojnego i patriotycznego w dziejach Polski. Powstanie warszawskie. Czczone corocznie, coraz lepiej, chlubniej i bardziej. W tamtym roku zapowiedzi na okrągłą rocznicę, która już jutro były ogromne. Rok 2014 zaczął się od tych przygotowań. Abyśmy mogli zobaczyć i dowiedzieć się jak najwięcej na temat powstańców i samej warszawy w tamtych czasach oraz sytuacji Polski zostały wyprodukowane dwa filmy reżysera Komasy. Pierwszy z nich ukazał się 9 maja. Film "Powstanie Warszawskie" jest pierwszym w historii kina dramatem wojennym non-fiction. Filmy realizatorów kronik powstańczych ujrzały światło dzienne w wersji nowoczesnej, kolorowej. Sam, ciekawy, udałem się na premierę filmu a moje wrażenia możecie przeczytać tutaj ---> [KLIK] . Drugi film fabularny tego reżysera ukaże się 19 września i już teraz nosi tytuł "Miasto '44". Jest jeszcze jeden film. Twórcy słynnego wojennego serialu z TVP2 "Czas honoru" zrobili także wersję powstańczą. Oczywiście serial będzie dalej fabularny, ale bohaterzy Ci sami, co towarzyszyli nam przez te wszystkie serie. Jutro odcinek specjalny, a od września cała reszta. Warto czekać. Na każdy z nich. 
  Trochę się rozpisałem jak na wstęp, ale do czego piję. Otóż samo przypominanie o tym jak ważne było powstanie i jak trzeba o nim pamiętać jest piękne. Przeróżne akcje społeczne, filmy, seriale, muzea, wystawy, wycieczki i gazety ze specjalnymi artykułami są nieuniknione. Jeśli od dawna wśród Polaków trwa spór o to czy powstanie było słuszne czy nie, 1 sierpnia się zapomina o tych kłótniach, czcimy poległych bohaterów. Jednak niektórzy wykorzystują to, co mi się bardzo nie podoba. Jest tak już ze świętem 11 listopada, a teraz dzieje się to z tym. Istnieje coraz więcej stron kopiujących nawzajem treści, dla popularności. Tydzień przed rocznicą powstają fanpage i zdobywają popularność. Inicjatywa dobra, ale tylko w 10% przypadków.  Reszta już drugiego sierpnia zawiesza działalność. Jakby czar prysł. Sprzedają powstanie i idą dalej, nazwa fanpage jest zmieniona, a wielu użytkowników, nawet nie pamięta, kiedy go zalajkowało. To samo z blogami. Boje się, że jutro wszyscy nagle w przypływie "patriotyzmu" rozpiszą się na ten temat. Ale nie wniosą nic ciekawego. Większość to może być treść karkołomna, zawarta w trzech zdaniach. Kto, kiedy i gdzie. I znowu stanie się to co dzieje się z innymi ważnymi rzeczami. Wartość wsiąknie pod ilością. Same pismaki przebijają się w przeróżnych okładkach.. Jednak nie każde ma dużo do powiedzenia. Dodatki dodawane na siłę, redaktorzy nie wnoszą innowacji, piszą to samo co roku, żadnych anegdot.. Jedyne pismo (tygodnik) jaki wpadł mi w oko, i który także zamieszcza treść o powstaniu to gazeta "W sieci - największy konserwatywny tygodnik w Polsce". Nie będę mówił co się tam znajduje, sami zobaczcie :) Warto przeczytać. 
  Jak już wspomniałem "sprzedaż powstania" zaczyna się rozwijać, mam dla was parę fanpage'y, portali czy też miejsc, w których powinniście się znaleźć, jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej i przeżyć więcej, niż "Powstanie wybuchło 70 lat temu i ta wzniosła chwila powinna się sprzedać". 
  •  Sierpniowe niebo.63 dni chwały. Zarówno film jak i fanpage godny polecenia. Działa od roku, zamieszcza anegdoty o powstaniu, mądre cytaty a także coś innowacyjnego.. Tatuaże fanów filmu. Oczywiście o tematyce Powstania Warszawskiego.
  •  Red is bad - jest to firma produkująca.. odzież. Patriotyczne koszulki, bluzy itd.. tam znajdziecie. 
  •  W sieci - wspomniany przeze mnie wcześniej tygodnik, dogłębnie opisujący powstanie a jako dodatek wywiad z legendarnym powstańcem i ... Sami sprawdźcie :)
  •  Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie - pierwsze muzeum w Polsce o tym wydarzeniu - zrealizowane dzięki śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Jeśli nie możesz jechać do Warszawy - wejdź na stronę internetową. Prawie jak w muzeum.

  To najlepsze jak dla mnie źródła informacji i rzeczy związanych z Powstaniem. Ale dla tych ludzi, którzy tam walczyli nie jest najważniejsze kupienie przez was koszulki, stworzenie fanpage, napisanie o tym na blogu.. Ważne jest byście pamiętali. Część jest zabiegana. Ale zwracam się z tą prośbą. Jutro już ten dzień. Jak co roku. Tak samo ważny. Znajdźcie chociaż tą minutę. O 17. Wspomnijcie ich, uświadomcie sobie, że ich bohaterstwo jest wspaniałe. Pomyślcie, że zginęli, bo chcieli, by wam żyło się lepiej. Nie udało się im wygrać, ale mieli nadzieję i wiarę, z nią walczyli. A walczyli dla Polski. Dla rodaków. Dla jutra. To, że przegrali, bo taka jest prawda, nie umniejsza ich bohaterstwa i honoru jaki mieli. Z tym przemyśleniem was zostawiam. Pamiętajmy. Ale nie róbmy z tego karty przetargowej.