piątek, 9 maja 2014

Film "Powstanie Warszawskie" - pierwsze wrażenia

Film "Powstanie Warszawskie" - pierwsze wrażenia.

Cześć.Właśnie wróciłem z premiery filmu "Powstanie Warszawskie". Nie będzie to recenzja ale moje emocje jakich doznałem podczas oglądania tego filmu, refleksje i myśli po obejrzeniu. ZAPRASZAM :)


Pierwsze minuty były niezrozumiałe , chociaż doskonale wiedziałem co to jest. Jednak od razu poczułem klimat. Wiedziałem , że to jak najbardziej prawdziwe. Moje podniecenie mieszało się ze strachem. Strachem zobaczenia mordu , tortur i martwych ciał. Jednak myliłem się. Zobaczyłem życie powstańców i to tak normalne jak nasze. Mimo wybuchów , które było słychać w tle oni się nie przejmowali. Ich życie towarzyskie było w rozkwicie - podrywy , flirty , pogawędki. Mimo tylu przeciwności dawali radę tak jakby nic się nie działo. Jednak nie zabrakło - jak to na wojnie , elementów akcji i jej zwrotów. Pokazano szpitale , odprawy , pogrzeby , drukarnię , pocztę , akcje przeciwpożarowe.. ale przede wszystkim pokazano życie. Strach minął ale narodziła się duma. Duma z bycia Polakiem. I podziw , bo mi by się nie udało mieć tyle odwagi i do tego jeszcze prowadzić w miarę normalnego bytu. Moje refleksje? Uważam, że każdy Polak powinien obejrzeć ten film. Fabuła , która jednak była fikcją literacką dodała emocji i oddała koloryt bohaterów ( filmowców). Ale nie tylko Polak. Każdy Amerykanin, Niemiec, Żyd, Rosjanin, Litwin, Szwed, Anglik, Norweg i każda inna osoba na świecie , której kraj jest z tym niejako związany powinien to zobaczyć. Koniecznie. W dzisiejszym świecie , gdzie grozi nam wojna KAŻDY MUSI OBEJRZEĆ GROZĘ I TERROR POPRZEDNIEJ. Myślę , że autorzy i pomysłodawcy każdego elementu nie tylko uczcili pamięć ale wykonali misję zapobiegania takim rzeczom. Razem z tymi powstańcami.
Na koniec mogę tylko napisać : Ten film nie ma wad, bo prawda nie ma fałszu. Naprawdę polecam , bo takie filmy zmieniają ludzi. 

czwartek, 8 maja 2014

Pomóc psychicznie.

Pomóc psychicznie.


Tak jak w tytule. Ostatnio dostałem anonimową wiadomość o tym , że mam super bloga i o tym jak pomaga psychicznie tej osobie. Tylko czy ja naprawdę pomagam? Pomaga wam wiara. Jeśli natknęliście się na mój wpis na facebook-u czy gdzieś indziej to zapewne przekonał was tytuł i krótki dopisek . Czyli weszliście tutaj z własnej woli. Zrobiliście pierwszy krok by sobie w jakiś sposób pomóc. Chcieliście zobaczyć o czym tak w ogóle pisze. Ale ta część moich wpisów , w których opisuję refleksje , sny , przeżycia ma być dla was tylko inspiracją. Czymś co jest zapalnikiem. Trzeba znaleźć to coś co pozwoli ruszyć z miejsca. Przecież auto bez benzyny nie ruszy. Tak samo my nie ruszymy bez symptomu. Bez jednego czynnika , który jest startem. Każdego inspiruje co innego. Ważne jednak jest to co nas przytrzyma. I to w żaden sposób już nie będą moje notki , filmiki motywujące czy coś innego. Musi to być to co robisz. Ma cię wypełniać i pozwolić wspiąć się wyżej. Motywacja? Jeśli stanie się to dla ciebie czymś co kochasz , szanujesz i pielęgnujesz to to zajęcie , pasja , droga ku lepszemu życiu stanie się motywacją. Ja pisząc staram się już w młodym wieku, wtedy gdy mam najwięcej energii przekonać was, być wspomnianym już zapalnikiem. Reszta zależy od nas samych. Ja odnalazłem się w RAP-ie a mam jeszcze wiele marzeń , które chce zrealizować. Mimo młodego wieku znalazłem pierwiastek sukcesu - start. Ale wiek nie gra roli. Rolę gra właśnie początek. Powodzenia ! :)

środa, 7 maja 2014

Świat sali szpitalnej - szybkie przyjaźnie , chaotyczny świat.

Szpital - szybkie przyjaźnie , chaotyczny świat.

Cześć ;) Dawno mnie nie było ale ostatnie dwa tygodnie spędziłem w szpitalu.I o tym będzie dzisiejszy post.

Szpital kojarzy nam się raczej z chorymi osobami , lekarzami itd..  Ale ja dostrzegłem inną stronę jego świata , stronę pacjenta , którym już byłem po raz setny. Jest to świat chaotyczny , głośny. Płacz , telefony , badania , lekarze biegający , pielęgniarki , alarmy.. Hałas w szkole to chyba pikuś.W sumie nic dziwnego - do wyleczenia nie była tylko jedna osoba. Każdy zajmuje się sobą i każdy by chciał wyjść. W sumie nie dziwie się , bo leczyłem się przez te dwa tygodnie w dwóch szpitalach i chęć wolności się pogłębia. Najbardziej nie lubię szpitalnych przyjaźni. Jeszcze w takim wielkim szpitalu jak Centrum Matki Polki w Łodzi trafiają do tej samej sali ludzie z różnych miast , środowisk. Poznaję masę nowych znajomych ale racjonalnie patrząc spędzimy ze sobą co najwyżej jakiś tydzień razem. Nie zdążymy się poznać. Chociaż nie żałuje zazwyczaj takiego krótkiego koleżeństwa , bo to lepsze niż leżenie samemu - można się pośmiać , pogadać i nie rozmyślać o chorobie :) Jednak czas rozstania jest najgorszy , bo najprawdopodobniej już się z tymi osobami nie zobaczysz , a razem było wam raźniej i czas szybciej leciał. Trochę to też uczy życia , nie powiem. Najogólniej rzecz ujmując szpital to nie tylko miejsce , w którym ktoś ma Cię wyleczyć. To niejako właśnie szkoła życia . Widziałem masę chorych ludzi . Niektórzy spędzą tam resztę swojego życia , niektórzy do jego końca będą musieli być pod stałą kontrolą lekarza a jeszcze inni znaleźli się tam przez zwykły pech , krzyżujący ich nawet spokojne dotychczasowe życie. W tym momencie doceniam swoje zdrowie i swój żywot - też przez długi czas czeka mnie rekonwalescencja i nie będzie to miłe . Mam jeden organizm , który urodził się zdrowy , mógł się normalnie rozwijać. Pora to docenić. Dbać o siebie to podstawa w dzisiejszym świecie . Nie wiadomo ile jeszcze nam zostało dni i czy zawsze będziemy w pełni sił. Ta kolejna wizyta w szpitalu nauczyła mnie doceniać siebie i uczyć się na życiu innych , starszych. Kiedyś byłem zbyt mały , żeby to zauważyć. Doceniajmy co mamy , zawsze :)
Myślę , że najlepiej zakończę tego posta i podkreślę jasność tych słów , cytatem Paula Coelho:

"Co jest najśmie­szniej­sze w ludziach:

Zaw­sze myślą na od­wrót: spie­szy im się do do­rosłości, a po­tem wzdychają za ut­ra­conym dzieciństwem. Tracą zdro­wie by zdo­być pieniądze, po­tem tracą pieniądze by odzys­kać zdro­wie. Z troską myślą o przyszłości, za­pomi­nając o chwi­li obec­nej i w ten sposób nie przeżywają ani te­raźniej­szości ani przyszłości. Żyją jak­by nig­dy nie mieli um­rzeć, a umierają, jak­by nig­dy nie żyli.   "