Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 listopada 2014

Sen to kuzyn śmierci!


   Siema wszystkim! Musze wam o czymś powiedzieć. To jest fascynujące. Wy może już to wiecie, ale ja to odkryłem! SEN TO KUZYN ŚMIERCI. SERIO! Wiedzcie to! Śpiąc, jesteś wyłączony, nic nie robisz! Codziennie masz 86400 sekund! I co? Śpisz około 6h nowej doby? Chcesz sukcesu? Poświęć dziś dla jutra! A teraz przeczytaj tą krótką historię, którą niedawno przeczytałem i trochę ją streściłem i pozmieniałem dla siebie..

   20:00, niedziela. Akurat kończy się kolejny tydzień. Siedzisz kolejnego nudnego wieczora i nie wiesz co ze sobą zrobić. Znowu oglądasz filmy motywacyjne: "You can, you will, you must" i tak w kółko. Myślisz, że musisz coś w końcu ze sobą zrobisz. Ale wiesz, codziennie tak myślisz. "Każdy dzień jest nowym dniem. Ale zacznij teraz! Pokaż, że jesteś inny. Niż pięć minut temu." Motywacja? I tak to tylko start. Znowu nastawiasz budzik na szóstą rano, mimo, że możesz wstać to pół godziny później.. Zasypiasz późnym wieczorem..

  Szósta. Wszystkie twoje mięśnie wysyłają sygnały do mózgu, że śpią, nie są w stanie zareagować i pozwalają na wciśnięcie drzemki w telefonie. Rzecz w tym, że TY nie spytasz ich o pozwolenie. Wiesz czemu? Słuchasz nadal tego samego głosu, który kazał Ci nastawić ten pieprzony budzik wczoraj na tą cholerną szóstą. Stawiasz stopy na podłodze i myślisz: za drzwiami leży stos problemów, więc spieprzać, bo mamy robotę do zrobienia. 

   Tak... Możliwe, że nie uda Ci się za pierwszym razem. Ale rzecz w tym, by próbować codziennie. Kop w głąb siebie i myśl jak chcesz odnieść sukces. Wynieś cel ponad sen! To kuzyn śmierci, który nas zniewala. Rzecz nie w tym, by ponosić porażki z tymże wrogiem ale by wyciągnąć wnioski. Jakie? To twoja droga, nie moja. Ja tylko dzisiaj naprowadzam.

     "Nie jesteś nieśmiertelny, życie to jest twój priorytet!"

Podobało się? Śledź mój Fanpage, by wiedzieć o nowych postach! ----> Nobilitis na Facebooku!

 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Granica między snem, a rzeczywistością

  To nie jest opowiadanie. To coś więcej. Bardziej realnego. Dla mnie też smutnego. Chociaż, jak kto odbiera. Czemu przy tym płaczę, to nie wiem, ale jest to warte opisania. Dla mocy słów, które same mi płyną. Dzisiejszej nocy miałem sen. Aż zbyt rzeczywisty. Cały dzień myślałem o tym, jak to opisać. Myślę, że najlepiej po prostu, normalnie. 
  Spotkaliśmy się na Tkackiej, w moim mieście, niedaleko mojego byłego gimnazjum. Jakby to miejsce było jakieś szczególne. Podszedłem pełen radości, na czerwonym świetle. Mocny uścisk rozpędził moje wszystkie troski, dawno się tak nie cieszyłem. Sam chyba już nie potrafię. Jednak widok tak dawno nie widzianej, najbliższej mi przyjaciółki, przywrócił w końcu spokój ducha. Wiedziałem przecież, że nie żyje, ale gdy spytałem usłyszałem tylko 'kocham cię'. Wiecie, takie braterskie, warte więcej niż takie zwykłe, które wypowiadają sobie monotonnie już, próżne pary. Więc zrozumiałem. To kłamstwo. Nagle zacząłem to traktować jako nietaktowny żart z jej strony, ot co. Uwierzyłem w jej bycie. Tu i teraz, ze mną. Bez łez, smutku i ciągłej dezorientacji. Miała na ustach silnie czerwoną szminkę, prawie brunatną. Skądś mi się ten widok przypominał, jeśli taki kiedyś zaistniał. Ubrana w dżinsową kurtkę, błękitną bluzkę z lekkiego materiału i zwykłe dżinsy, w parze z Conversami. I te jej włosy. Kolor orzecha laskowego z grzywką na bok i włosami rozpuszczonymi. Rozmawialiśmy. Nie pamiętam o czym i gdzie. Potem czułem tylko piękno. Apogeum zrozumienia i maksimum szczęścia. Wiecie jak się zrywa nić? I w tym momencie ktoś zerwał moją. Nić Ariadny. 
  Budzę się. Rozczarowany. Tak jak wszystkiego nie czułem tak dawno, to rozczarowania też nie. Pierwsze trzydzieści sekund, gdy nie doszedłem jeszcze do siebie, planowałem dzisiejsze spotkanie z nią. Potem było coraz gorzej. Kolejna trzeźwa ocena sytuacji, której treść nasuwała się sama. Spotkania nie będzie. Codzienna wściekłość wróciła. Ujawnił się znowu, kumulujący się gniew, pobudzony jak wulkan przed wybuchem. Samokontrola wyczerpuje mnie coraz bardziej. Pieprzyć rozmowy, psychologów. Są rzeczy, które trzeba rozwiązać samemu. Ale są też rzeczy, którzych rozwiązać się po prostu nie da. Tym jest mój stan. Codziennie uczę się go opanować, to podobne do tresury psa. Z tym się mierzę. Jednak, jak przy HIV-ie, biorę leki. RAP, liberalne myślenie. I książki. Moje krótkotrwałe narkotyki. Jednak muszę z nimi żyć. Jestem jak alkoholik na kacu, któremu ulgę przynosi czysta. Śmieszne, nie? Cały dzień o tym myślałem. I myślę, że ten sen nie był przypadkiem. Był czymś więcej. Czymś, z czym muszę się podzielić, dlatego piszę. 
  Jest wieczór, 21:30. Za parę dni to przeczytacie. Dlatego przekazuje wam to wszystko co głowa przetrawiła przez ostatnie 24h. Tak jakbym chciał, by świat bez tej wiedzy się nie zgubił. Teoretyczna strona życia opiera się na wiedzy o śmierci. Uważamy, że śmierć to naturalne. Jednak boję się jej. Kurwa mać, mnie boli niemiłosiernie. Wiecie, co jest najgorsze po śmiertelnej utracie przyjaciela? To, że przez kolejne tysiące dni, musisz już żyć bez niego. Bez ani jednego spotkania. A najgorsza ta niepewność, czy po mojej śmierci się spotkamy. A ten Bóg, w którego tak wszyscy wierzą, jeśli istnieje, nie pomaga. I jak ja mam ufać? Ufać religii? "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli." Chamstwo. On przynajmniej wie, że kiedyś zwycięży, ale mi każe żyć w niepewności, czy ujrzę najbliższych? Pieprzę taki układ. Ja mam odpowiadać za czyiś grzech, wraz z innymi przez wieki? Dziękuję, pocierpię już bez tej świadomości. Wierzę w siebie. Wierzę w tą niepewność, wierzę w moje szczere chęci i to, że zdarzy się cud, spotkamy się tam naprawdę.
  Na koniec dodam jedno. Ludzkie życie, coraz bardziej odkrywane, staje się też coraz bardziej kruche. Jednak, póki żyjemy jesteśmy silni. Przestańcie myśleć płytko, spełniajcie swoje marzenia, czas płynie szybciej, ale lepiej się utrwala. I wzmacnia nas. Tak, by umierając w tej wierze i niepewności, wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko i wykorzystaliśmy w pełni ten czas. Niepewność i śmierć, wzmacnia się, jak odkrycie życia, jednak to synonim nadziei, z którą zamykam ten zeszyt i idę w błogi sen, może znowu tam wrócę. Może bardziej namacalnie. Może bardziej realnie. Objawienie? Chociaż tyle. 

"Jak pierwszy pogrzeb świadomość otwiera nam drogi, chcemy żyć dobrze, nikt nie miał w planach odchodzić"
 

środa, 23 lipca 2014

Sny są czymś wyjątkowym.. #5


Pola. Dzisiaj coś innego - dzień. Ale też jest jakiś dziwny. Burza i deszcz, za dziesięć minut słońce, a przecież jestem w centrum Polski, nielogiczne. Nagła zmiana klimatu? Pogody na pewno. Miałem pobiegać z psem, ale tak pada, a i tak już zmoknąłem. Znowu słońce to wrócę do domu.. Idę, może zdążę. Ja tak zawsze na polach myślę i dzisiaj naszło mnie na refleksje. Moich ostatnich decyzji, tego co wypowiedziałem i zrobiłem. Było tego dużo, aż nazbyt jak na jeden miesiąc. Przytłaczało mnie to od dawna, miałem ochotę krzyknąć i uciec najlepiej. Jednak nie wiem czemu, nerwy często trzymam w sobie, choć mówię co mi się nie podoba od razu, jeśli tak czuję. Nigdy nie zabijam problemu alkoholem czy innymi używkami jak większość Polaków i nastolatków. Nienawidzę tego. A dzisiaj tutaj, w tym miejscu, na zwykłych polach, które odwiedzam codziennie to zaczęło ze mnie wyłazić. Płacz? To tylko cząstka, bo były ciężkie jak kamienie. A propo. Znowu deszcz, ale niezwykły, bo mulisty, ciężki, podobny do smoły. Kolorujący mnie na szarą a wręcz czarną postać, jakbym nią się stawał. Albo już nią byłem, ale teraz zaczęło to przybierać zewnętrzną formę. Chciałem uciec, ale już to coś przytwierdziło mnie do ziemi. Wtedy zdałem sobie sprawę. To co robisz, zawsze jest ważone nie zawsze przez nas. Nie wiem co istnieje, co nas stworzyło, ale to nas obserwuje i wyciąga wnioski. Dzisiaj pozytywne. Koszmar? Nie, raczej smutna rzeczywistość. Nie denerwujmy się. Niech denerwuje się winny, my starajmy się takimi nie być. Płacz obudził mnie.

środa, 16 lipca 2014

Sny są czymś wyjątkowym.. #4

Nastrajany muzyką. Słyszy intro swoich marzeń. Stopa, werbel, bas. Już jest w tym stanie. Trans nut, zapisany w tym wszystkim o czym myślał. To co pisze, to się dzieje. Ciągnie się w dół, leci w dół, rozwija się, leci do góry. Tylko dzisiaj, nad tą kartką wydaje mu się dziwnie. Tak jakby nierealnie. Zbyt dobrze. A jednak pisze. Czasami lubi, gdy doskwiera mu ta tajemniczość. Melodia znów wbija się na wyższy ton. On razem z nią. Porzuca prostolinijne teksty, jebany marzyciel. Przecież to kolejna część. Tylko dzisiaj jest dobrze. Po ostatniej nocy, widzi, że za dobrze. Chce wyjść z tego stanu. Nie może. Stał się cząsteczką, małą materią, kotwicą dla słów i bitu. Nie może już wyjść. Jedność? Dostał imię. Teraz to jego życie. Teraz jest wszędzie. Widzi wszystko, wie wszystko, zna uczucia, refleksje, szczęście i smutek. Nie musi się zastanawiać. Krąży po mapie jakby szukał czegoś. Bo właśnie to robił. Szukał siebie. Nie chciał wiedzieć więcej o kimś niż o sobie. Przyzwyczaił się już do tego i chciał to zmienić, jeszcze kiedy to uległo nasileniu. Na wskroś. Nie mógł znaleźć. Bo nie poczuł tego rytmu. Swojego rytmu, tak jak każdy ma swoje linie papilarne. To znaczy, że się nie spełnił. Psycholog by powiedział, że to przejściowe. Ale on się w to zagłębił. Zaczął rozumieć. Świadomość, że zna się więcej przygotowała go do tego. Teraz, znajdzie jedną rzecz, by zapomnieć o innych. Siebie. Odważył się marzyć. Teraz. Rano, gdy słońce budzi.

piątek, 11 lipca 2014

Sny są czymś wyjątkowym.. #3 - Cztery

  Balkon. Na zegarku czwarta rano. Czwarte piętro, widok na las miejski wprowadzający w tą ciemną noc w klimat strachu i tajemniczości. Wprowadzający, dzisiaj aż za bardzo. Cztery ruchy oczami, cztery cele. Buty, kurtka, czapka, klucze. Już jestem za drzwiami. Jak to dobrze, gdy samotnie żyję, z dala od rodziny. Cisza i spokój. Szybko po schodach. Pies w domu. Ale mniejsza. Dzieli mnie mniej więcej sto metrów. Idę. Dochodząc jednak do ostatniego domu przed wejściem do lasu, kątem oka dostrzegam dziwne kształty w jego oknie. Oczywiście moja ciekawość przewyższa poprzednią. Dzwonię, ale furtka jest otwarta. Zwykle nieśmiały, dzisiaj jednak nie martwię się, wchodzę. Czuję, że muszę tam być. Przed sobą mam cztery klamki. Już to jest dziwne. A na domiar złego przypominam sobie, że dzisiaj czwarty. No ale nic. Wchodzę.
  Ciemne pomieszczenia, żadnych świateł oprócz tego z góry. Przerażony już szukam czegoś co ma związek z czwórką. Podświadoma patologia. Zamiast racjonalnie poszukać światła i jakiegoś ostrego narzędzia. Karcę się w duchu. Myślę i mam. Zapalniczka oczywiście w kieszeni. Na półce w przedpokoju leży nóż. Nie wydało mi się to dziwne, aczkolwiek każdy pomyślałby, że to wariat. Nie ważne, że moja psychika już zwariowała i jak tak dalej pójdzie zamkną mnie w psychiatryku. Powinienem iść. Ale słyszę krzyk. Czuję się jak w najlepszym horrorze. Najlepszym dla widza oczywiście. Wyobraźnia, ach ta wyobraźnia. Idę po schodach. Widać, że nowe, poręcz najlepsza stal, wypolerowana, żadnych smug. Na stopniach czerwony dywan jakby zapraszał mnie na galę rozdania Oskarów. Wydawałoby się to śmieszne, gdyby nie moja powaga i strach przed następnymi i to coraz dziwniejszymi wydarzeniami. W końcu doszedłem na to przeklęte piętro i stanąłem przed drzwiami. Pomyślałem, że już i tak się nie cofnę, mniejszy strach mam przed sobą, niż za. Chwytam za klamkę. 
  Znowu ciemne pomieszczenie. Czy właściciel płacił do cholery za prąd?! Myśli wędrują koło zwykłych wad i czynności, a przejście tego przedpokoju i przez dwie pary drzwi oraz po tych szesnastu stopniach powinny mnie nauczyć szaleństwa, by domyślić się w końcu o co w tym wszystkim chodzi. Mogłem iść do lasu. Włącznik. W końcu. Tak czekałem, ale od razu pożałowałem.  Czemu na tym pieprzonym czerwonym stole leżałem ja?! Powinienem zwariować, widząc samego siebie, ale zwariowałem jak zobaczyłem przy mnie - sobowtórze moją rodzinę. Rodzinę, której nie widziałem może dziesięć. Albo nie, piętnaście lat. Teraz, tutaj. Tylko czemu mnie J.E.D.Z.Ą?! Wszystko wyjaśnił mi mój ojciec.
  - Nasza rodzina ma tradycje. Nie chciałeś być z nami, świętować i smucić się. Nie chciałeś nas znać, wyjechałeś. Minęło tyle czasu, a my Ciebie szukaliśmy. W końcu się udało. Odnaleźliśmy twoją słabość i strach. Dlatego tu przyszedłeś. Nie byłeś tak przestraszony, nie zwariowałeś. Ale teraz to się zmieni. Wrócisz do tradycji, czy tego chcesz czy nie. Mamy tą gorszą część Ciebie. Teraz chcemy lepszej. Witaj w naszym świecie!
  Obudziło mnie szczekanie psa. Znowu sąsiadka wyrzuciła męża.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Sny są czymś wyjątkowym.. #1

 Sny są czymś wyjątkowym ..

Znalazł się w świecie wojny , której nie chciał. Rozglądał się dookoła nie wiedząc jak się tu znalazł i po co. Huki , strzały , wybuchy.. To wszystko przyprawiało go o strach i mdłości. Zauważył światło . Postanowił pójść w jego stronę , żeby chociaż coś widzieć. Strzał. Przez jego płuco przeleciała kula o kalibrze około ośmiu milimetrów a on dalej mógł iść. Zrozumiał , że cofnął się w czasie. Ale nie wiedział jak. Zaczął biec , bacznie rozglądając się na boki. Dotarł do światła . Prawie go oślepiło ale szedł dalej. Zauważył chłopca w wieku 12-13 lat bez nogi pośród ognia. Chciał go ratować nawet podszedł do niego , ale .. Nie mógł go dotknąć. Po chwili chłopiec umarł . Ogarnęła go natychmiastowa złość , której nie mógł strawić , bo chciał pomóc ale nie mógł. Krzyczał o pomoc , ale nikt go nie słyszał. Nie zważywszy na resztę szukał jakiejś osoby, postaci ludzkiej , która wyjaśniłaby mu czemu się tu znalazł , czemu nie mógł pomóc i czemu tak było. Jakby na zawołanie pojawiła się postać. Czarno ubrana , w kapturze , wyglądająca jak osiedlowy dres , który chce pieniędzy. Zaczął uciekać . Po chwili jednak , zorientował się , że ten "dres" go nie goni. Stanął i wrócił do niego.
 - Kim jesteś? 
- Tobą - odparł nieznajomy .
- Jak to mną? Czemu tu jestem? Czemu mu nie mogłem pomóc?
- Nie mogłeś mu pomóc , bo tego nie pragnąłeś . Niepewność to strach  , strach to przegrana , przegrana to obojętność. Kim jestem? Tobą. Za jakieś... Dziesięć lat..
Ale on nie słuchał go i już wrócił do tego chłopca . 
- Jeśli mówisz , że ty to ja i , że nie pragnąłem mu pomóc , to chce zastąpić jego miejsce .
Po czym wziął jego pistolet , przyłożył do serca i oddał strzał , przed którym ktoś w tle chciał go powstrzymać...
Obudziłem się zlany potem.

Sny są barwniejsze od teraźniejszości i ważniejsze od przeszłości. Są wizerunkiem przyszłości.